środa, 25 września 2013

Aventowy ciąg dalszy ;)

Jeśli  śledzicie bloga od dawna to wiecie że jestem miłośniczką niekapków firmy Avent.
Nie lubię tekstów sponsorowanych i ten do takich nie należy, przekazuję Wam swoją opinię dziecięcych gadżetów które mnie zachwycają.

Czasem ktoś powie Avent - drogo, ja odpowiem Avent - praktyczny, pomocny, genialne rozwiązania warte wydanych pieniążków.

O poprzednich dwóch niekapkach pisałam tu.  Dziś o kolejnym trzecim i myślę,ostatnim, jako że ma on służyć przygotowaniu do picia ze szklanki.
Mowa o modelu nie kapka Avent 360.

O ile wprowadzenie poprzednich dwóch buteleczek wymagało co najmniej 2-3 dni przyzwyczajenia, o tyle w nowym kubeczku 360 Julka zakochała się od pierwszego wejrzenia i od  razu rozkminiła o co kaman :)

Wszystko razem przetestowałyśmy i nie jest nawet tak jak napisał producent na opakowaniu, z kubeczka nie trzeba wysysać picia, leci ono samo, ponieważ wieczko jest ruchome. W momencie przyciśnięcia wieczka górną wargą ust, napój zaczyna sam lecieć :) Tym samym kubeczek nadal pozostaje świetnym nie kapkiem.

Przedstawiamy Wam zatem jaśnie kubeczek w pełnej krasie



kubek jest lux, szczerze polecamy ...

P.S My witamy jesień w pięknym stylu.  Ja wręcz przepadam, uwielbiam wrzosy. Wrzosy są przecudne.
Dostałam dziś takie od mamy i już pięknie zdobią wnętrze naszego gniazdka. Zobaczcie same...




A z tak zwanych staroci to tyle, że wciąż mam tyle pracy że nie wiem jak ja to wszystko ogarnę i na kiedy, już wiem że otwarcie sklepu przesunie się co najmniej tydzień do przodu. Ale co nie ma być falstart tylko ma być tak jak sobie wymarzyłam i ma być cudnie. 

Ale tak jest kiedy mama ma na głowie dosłownie wszystko. I co?  I nic trzeba wziąć na klatę, nawet jak jest ciężko. 

A jak u was ?
Jakich kubeczków używają teraz Wasze pociechy?
pozdrawiam jak zawsze ciepło
juSia




niedziela, 22 września 2013

życiowy rollercoaster !

Muszę przyznać, że moje życie jeszcze nigdy nie miało takiego tempa jak teraz.
Ciągle coś się dzieje, doba jest za krótka.
Tysiąc pomysłów i myśli na minutę.

Jeszcze chyba nigdy nie byłam tak zapracowana.
Zarobiona.
Zmęczona.

Strach, podekscytowanie, zmęczenie, stres, motyle w brzuchu, pozytywne jak i negatywne emocje to cena jaką płacę za spełnianie marzeń.

Razem z mężem otwieramy sklep stacjonarny z artykułami dla maluchów wiadomo - wszechobecne kochane tkaniny minky i piękna wzorzysta kolorowa bawełna, zapragneliśmy mieć to i My.
Poduchy, pościele, kocyki gadżety, wszystko nasze, polskie, dobre gatunkowo, chcemy zgromadzić u siebie świetne polskie marki hand made. Dzielić się tymi dobrodziejstwami z innymi rodzicami.

Pytanie czy to wszystko ma sens? Czy wyjdzie? Czy ja dam radę? Czy warto?
Tyle samo myśli pozytywnych co negatywnych.

Chciała bym pogodzić życie zawodowe i bycie mamą i każdego dnia dawać z siebie wszystko.
Żyć na sto procent, na maxa.
Być najlepszą mamą na świecie.
Wspaniałą żoną.

Ale wiadomo w życiu rożnie, raz na wozie, raz pod wozem. Nie jestem w stanie przewidzieć jak będzie.
Ale przecież do odważnych świat należy. Jak nie spróbuje to się nie dowiem.

Ćwiczeń z Ewką już nie trzeba, ani diety, bo nerwy i stres robią swoje.
W końcu wygrać z polską biurokracją nie jest łatwo...

Julia rośnie w oczach, dalej gotuje pyszne zupy kasztanowe ;)


w międzyczasie znalazłyśmy też sposób na przyjemne mycie ząbków, trochę ciekawsze dla Julki
cel był zacny, coby matce ręce nie usychały :)




Ostatnie dni to mamowanie na pełny etat, sprzątanie, szycie, załatwianie, remontowanie, mebli skręcanie, walka z urzędami, a ja jeszcze cudem znalazłam czas na decoupage, więc pokazuję dla ciekawych.

Szkatuła zrobiona na zamówienie, w prezencie ślubnym dla nowożeńców
na ulotne chwile
jeden z moich ulubionych motywów vintage


Musiałam się wyżalić ;)
pozdrawiam Was mamy !
juSia

poniedziałek, 16 września 2013

Uff...

Z matką juSią nie jest źle.
Na szczęście wizyta u lekarza okazała się nieuzasadniona, chociaż wiadomo sprawdzić trzeba było.
Ja dalej będę monitorowała sytuację bo z kobiecymi sprawami nie ma żartów.
Bezapelacyjnie raz w miesiącu samobadanie !

W domu dzieje się dobrze, mam wrażenie że Julia ma teraz swoje lepsze dni, chyba ząbki przestały jej dokuczać, więc jest czas na wszystko, na prace, na chwilę dla siebie, na wieczne sprzątanie i na pichcenie pysznych rzeczy.

Z dnia na dzień Julka zachwyca nas coraz bardziej, mam wrażenie że z każdym dniem daje mi coraz więcej dumy i radości, jest niesamowita.... chociaż wiem, wiem.. to dopiero początki.


 
 Jest jesień są kasztany, a wraz z nimi zabawy bez liku, coś nowego coś fajnego, coś do rozsypana, do porzucania, coś fajnego w dotyku i ciekawego.


 Wkraczamy tez w etap córeczki tatusia, Julka uwielbia bawić się z tatą i teoretycznie nic więcej wtedy jej do szczęścia nie brakuje, skacze, biega jak szalona, wygłupia się i bez końca się śmieje.
Lubie na nich patrzeć kiedy się bawią.

Czasem zdarza się nawet że jest delikatnie zazdrosna o Nas, kiedy się przytulamy w jej obecności, trochę się krzywi , ale co zrobisz tatuś jest wspólny hehe :)

Cała garść tego co moje.
Wszystko to moje, bez czego żyć nie mogę.

juSia

piątek, 13 września 2013

bez tematu .

Bez kitu, mówię szczerze jestem zła i trochę mam wyrzuty sumienia
Cierpię teraz na chroniczny czasobrak, co teoretycznie jest usprawiedliwione bo próbuję spełniać się zawodowo
a z drugiej strony jak mogłam zaniedbać bloga?
Przecież to najlepszy pamiętnik jaki tylko mogła bym pisać dla córki i dla siebie


W tak zwanym międzyczasie sprzedaliśmy z mężem jedną firmę, teraz rozkręcamy drugą, bo mam wielką potrzebę nie tylko zarabiać na dom i na rodzinę, ale przy tym z radością chodzić do pracy, czuć się spełniona i zadowolona z życia.
Szukamy złotego środka.

Julka to chodzący lub biegający pędziwiatr, wszędzie jej pełno. Żywe to nasze dziecię, oj żywe :)
Idą nam ostatnie ząbki i samopoczucie czasem gorsze, ale dajemy radę i cieszymy się że jestesmy już prawie na finiszu zapełniania przestrzeni gębowej :)

Teraz dziecię smacznie drzemię, a matka? co robi matka? próbuje ogarniać, trochę dom, trochę swoje sprawy, zawsze jest tysiąc rzeczy do zrobienia .

Obiecałam sobie i obiecuje Wam że już więcej tego wirtualnego pamiętnika nie zaniedbam, tym bardziej że już niedługo wracam do pracy, a tam zawsze znajdzie się chwila na napisanie notki dla Was.


Aaaaaaaaa muszę jeszcze powiedzieć, że udało Nam się wybrać na targi Kraków ŁAŁ i było cudnie, tyle fajnych osób i rzeczy w jednym miejscu, ja czułam się jak dziecko. Wspaniała inicjatywa.




P.S Boję się bo chyba czeka mnie usg biustu i mammografia, mam nadzieję że moje obawy okażą się nie uzasadnione...:|

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...