wtorek, 30 grudnia 2014

Odcinamy grubą kreską.

Odcinamy i to grubą kreską, 365 dni które mijają właśnie jutro.
365 szalonych, dynamicznych, przepełnionych energią dni.

Nie mam żadnych wątpliwości, był szalony, działo się dużo, szczególnie jeśli chodzi o pracę.
Znacie mnie i wiecie, że lubię stawiać sobie cele.
Za chwilę zaczynamy nowy etap, Nowy Rok, a ja z uśmiechem na ustach mogę powiedzieć, że osiągnęłam wszystkie postawione cele. Poprzeczka zawisła wysoko, ale dałam radę.

Tak mam, kiedy coś wbiję sobie w głowę, kiedy coś wymyśle to dążę do tego z uporem maniaka.
Ale pomaga mi również konsekwencja.
Potrafię spisywać swoje pomysły na kartce to dodatkowo mnie motywuje, nauczyłam się nie rezygnować tak łatwo.


Ale najlepszy jest smak takiego osobistego sukcesu, nawet małego. To daje niewyobrażalnego powera.
Dodaje skrzydeł i chcesz po prostu latać, a uśmiech nie schodzi z twarzy. Pewnie, że jest tak, że zaraz znajdzie się ktoś, kto zechce te skrzydła podciąć, ale tak było jest i będzie, od nas samych zależy co z tym zrobimy.
Ale kluczem do sukcesu jest konsekwencja i słuchanie siebie. Niech te czarne charaktery dodatkowo nas motywują. Ktoś niezdrowo Cię krytykuje, zazdrości, po prostu imponujesz mu, podobasz się, bo jesteś w czymś dobra/dobry.

Rób swoje i nie oglądaj się na innych. Pewnie, że to nie łatwe, ale ja uczę się tego każdego dnia.

Oprócz celów zawodowych, stawiam sobie też te prywatne, bardziej mentalne. Dążę do osiągnięcia wewnętrznego spokoju i harmonii, do zminimalizowania stresu, do bycia lepszą żoną i matką.





***
Jeśli chodzi o sprawy blogosfery, to pierwsza połowa roku nie obfitowała w wiele postów, ale w drugiej nadrabiam zaległości, za chwilę drugie urodziny bloga i wiem jedno, kocham to robić.

To co daje mi wiele frajdy, wierzcie lub nie, to fakt że przez te dwa lata poznałam tak odjechane i cudowne mamy i nie tylko. Blogosfera dała mi grono świetnych osobowości. 
Z wieloma z nich dane mi było poznać się w realu i to też wielkie przeżycie podać i uścisnąć Wam rękę. Przecież tak bardzo lubię Was czytać i oglądać.
Lucy Es Mommy Draws Babatu Panienka Mi MamaGranda Potwory wózkowe My Little Madness  Minimanlife LenkowoMi Jaka Matka takie Córki uwielbiam Was i wiele innych osób również nie związanych z blogowaniem, ale takie które poznałam dzięki Tulimy

Dziękuję wiec, że byliście ze mną i ja mogłam być z Wami przez ten rok. To naprawdę dużo znaczy.
I do zobaczenia, na jakimś kolejnym spotkaniu blogerów :)

Moje plany na rok kolejny są ogromne ! Mam coraz więcej pomysłów no i kolejne cele.
Jest ich tyle, że chyba wypadało by spisać je wszystkie na kartce.
Życie jest nieprzewidywalne staram się więc nie odkładać niczego na później, szkoda marnować czas.

Na nowy rok życzę Wam wszystkim abyście były wytrwałe i konsekwentne, a wszystko się uda. Trzeba wierzyć, bo każda twoja myśl jest czymś realnym, jest siłą... i niech rodzina będzie dla Was najwazniejsza

Tak bardzo prywatnie i z serca na Nowy Rok mam jedno pragnienie i życzenie.
Życzę moim dziadkom jeszcze wielu lat spędzonych z Nami, wielu prawnuków które tak kochają i zdrowia byśmy mogli jeszcze nie raz spotkać się przy wspólnym stole. Babciu, Dziadku, bardzo Was kocham i jesteście bardzo ważną częścią mojego życia.


Pstanowłyście coś na Nowy Rok ?
Dajcie znać  !

Wasza Mommy On



 


niedziela, 28 grudnia 2014

Słodko inaczej.

Chyba możemy powiedzieć, że jest już lepiej.
Wczorajszy epizod ze złym samopoczuciem i wymiotami chyba już zażegnany. Oby nie wracał.
A mróz skoro już wreszcie przyszedł niech wymrozi wszystkie wirusy które wiszą w powietrzu.
Dość już chorowania, dość. Zgodzicie się?

Wielka to ulga dla matki kiedy dziecko się śmieje, kiedy wraca dobry humor, a wspólna zabawa cieszy dużo bardziej niż zwykle. Kamień z serca, choć obserwujemy ją ciągle bardzo wnikliwie.

 Julka ubrana:
t-shirt Maybe4Baby
spódniczka H&M



Poświąteczna niedziela, cicha, ciepła, w domowym zaciszu. Od rana układamy puzzle. Julka je pokochała, a tegoroczny Święty świetnie zaopatrzył Nas w ciekawe gry i układanki. Czuczu zawsze daje radę, bawimy się więc bez końca.

Julka wygrzebała kolorowe silikonowe foremki do muffinek. Pada pytanie: Mamo zloooobis? Pewnie, że zrobię, ale od razu pomyślałam że po świętach przydała by się wersja 'Heathy', a w szufladzie znalazły się płatki jęczmienne.
Powstały więc zdrowe, lekko słodkie muffiny z płatkami jęczmiennymi.
Poniżej wrzucam przepis, ja swoje dodatkowo posypałam siekanymi migdałami.







Składniki:

  • 1 szklanka mąki
  • 1 szklanka płatków jęczmiennych
  • 1/2 szklanki  cukru trzcinowego
  • 1/2 szklanki oleju roślinnego
  • 1/2 szklanki jogurtu naturalnego
  • 2 jajka
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia lub sody
Sposób przygotowania:
  • Jajka ubij z olejem, cukrem i jogurtem. Mąkę wymieszaj z proszkiem i płatkami, dodaj do mokrych składników i mieszaj tak, aby składniki się połączyły.
  • Formę na muffiny (12 dołków) nasmaruj masłem lub wyłóż papilotkami, napełnij ciastem do 2/3 wysokości.
  • Wierzch można posypać orzechami. Piecz w 190ºC przez 25 minut.
 Jutro już poniedziałek, nowy tydzień, nowe wyzwania. Ostatnie dni roku.
Jutrzejszy dzień rozpocznę treningiem na siłowni, przez święta mieliśmy przerwę, ale uwierzcie da się tęsknić za ćwiczeniami :)  To chyba dobry znak.
Potem pracowity dzień w Tulimy, za maszyna też już tęsknię, postaram się uporządkować tam wszystko przed nowym rokiem.

Jesteście gotowe na to co przyniesie nowy rok ?
Mommy On




poniedziałek, 22 grudnia 2014

Historia pewnej wysypki.

Dzieci często miewają wysypki różnego pochodzenia. Prawda?
A to wszystkim znana ospa, a to różyczka, świnka, wszyscy znają.
Są też wysypki i krostki mniej znane, jak 'bostonka'.  Są też zupełnie inne wirusy i ich mutacje. Niestety zima nam ich w tym roku nie wymroziła.

Dzięki temu że kilka dni temu Julka nam  zachorowała przekonałam się, że mamy świetnego lekarza pediatrę, który nie uogólnia, nie generalizuje i bacznie obserwuje moje dziecko.

Do gabinetu trafiliśmy w sobotę. Tak wiem, że najczęściej maluchy chorują w święta i weekendy.
Julka mocno zsypana drobnymi krostkami na kończynach, wokół ust i w buzi.
Przez dobę była gorączka, potem przez dobę świąd. Ogólne samopoczucie dziecka świetne, na nic nie narzekała i nie uskarżała się.
Badanie było bardzo drobiazgowe, tak jak wywiad lekarski, ale przebiegało długo i głównie w milczeniu lekarza. Dlatego zaczęliśmy się denerwować.
Dr stanowczo stwierdziła że absolutnie nie jest to choroba bostońska, tylko w najlepszym wypadku to wirus, a w gorszym wysypkę na ciele powoduje małopłytkowość.
Zostaliśmy wypytanie czy Julka nie krwawi z nosa, ust, uszu, ponieważ jeśli jest to skaza krwotoczna dziecko może dostać krwotoku wewnętrznego.

Wyjście jedno, skierowanie na badanie krwi, aby sprawdzić czy morfologia wskazuje na małopłytkowość.
Prędko pojechaliśmy, z drżącym żołądkiem i skierowaniem do szpitala gdyby wyniki wyszły złe, stres sięgał zenitu, cieszyłam się, że pomimo weekendu możemy zrobić badania na cito w szpitalu. Nie wytrzymalibyśmy do poniedziałku w niepewności.

Pielęgniarka kuła Julkę, mała uroniła kilka łez. No i czekamy. Nim minęło 15 minut w drzwiach stała Pani z wynikami i z delikatnym uśmiechem na twarzy. Wyniki były wzorowe, małopłytkowość wykluczona.

Julka przyjmuje leki i na szczęście wysypka blednie z dnia na dzień, wszystko skończyło się dobrze.
A jednak, szanuję wielką troskę naszej pediatry. Nie generalizowała, nie przypisała Bostonki pod wykwity w buzi, na buzi i kończynach. Zbadała lepiej, nie ograniczyła się również do wypisania recepty na leki.

Można się zastanawiać, gdybać co mogło by się wydarzyć gdyby inny lekarz potraktował sprawę po macoszemu, nie wysłał na morfologię, nie pokusił się o rozwianie wszelkich wątpliwości, a sprawa miała by się ku skazie.

Można, ale nie chcę, cieszę się, że świąt z Julką nie musimy spędzać na szpitalnym oddziale i cieszę się że mamy lekarza, który troszczy się o nasze dziecko. Tak po prostu.





Gdybym nie pisała już przed Wigilią to wiecie co? Życzę Wam po prostu zdrowia, tak z serca Wam i waszym pociechom, waszym rodzinom. Zdrowie jest ponad wszystko !

Mommy On
Jusia

niedziela, 14 grudnia 2014

Post MOTYWATOR

Lubię motywować siebie, lubię motywować innych. To sprawia dużo satysfakcji.
Stawiacie sobie czasem jakieś cele?
Ja bardzo często, potem to już tylko uporczywie do nich dążę. Uczę się tez nie odpuszczać,
bo to pozostawia niesmak i poczucie niespełnienia.

W moim przypadku cele które stawiam mają zapobiec życiowej rutynie, ale też mają za zadanie sprawić bym stała się silniejszą, odważniejsza, pewniejszą siebie osobą.

Zdecydowanie jestem jedną z tych osób które lubią robić coś dla siebie.
Jednym z moich ostatnich pomysłów był profesjonalny trening z trenerem personalnym.
Jak mnie znacie to wiecie szczupła jestem, ale proszę nie pukajcie się w czoło,
nie, nie odchudzam się, nie nie uważam że jestem 'za gruba', nie nie głodzę się
robię to dla zdrowia, dla kondycji i by móc co rano nabrać energii na cały dzień, a przy tym spotkać na sali fajnych pozytywnych ludzi.

Zaczęło się od myśli która wpadła do głowy jakiś czas temu, aktualnie na siłownię i trening chodzę ja, szanowny monż i moje przyjaciółki. Czyli można powiedzieć że motywacja zadziałała stuprocentowo.

Przeszliśmy przez morderczy wysiłek, pot i zmęczenie, a przede wszystkim straszliwe zakwasy, a teraz nie możemy doczekać się kolejnego spotkania z trenerem.
Zaczynamy zdrowiej jeść, ryż, owsianka, pełne ziarno, 5 posiłków, hektolitry wody.

Wszystko po to właśnie by zrobić coś dla siebie, by poczuć się lepiej i mieć więcej pary do życia i działania.
Wstajesz rano idziesz na salę i ludzie zadowoleni witają się z Tobą i uśmiechają się, dzień od razu staje się lepszy. Serio, serio !

A efekt uboczny ? Rzecz cudowna... wymarzona sylwetka, poprawa kondycji, lepszy humor.
Jest zima, my trenujemy, a latem ? Latem nikt nie powie że źle wygląda, że się sobie nie podoba, że pupa za duża, że pomarańczowej skórki się nazbierało.

Ale do sedna, trzeba zrobić tak żeby ten cel wszedł w krew, żeby stał się stylem zycia.
Żeby nie zapominać robić czegoś tak tylko dla siebie. Dla siebie.
Żeby przestać narzekać i marudzić, żeby przestać zazdrościć.
Wstań i po prostu postaw sobie cel. Potem zrób wszystko żeby go osiągnąć.

Nie sztuką jest złożyć sobie postanowienie noworoczne i go nie dotrzymać. Rzadko kiedy z resztą  jesteśmy w stanie wytrwać w takim postanowieniu z początkiem nowego roku, takie obiecanki cacanki. Więc my na przekór zbliżającym się świętom wyzwanie podjęliśmy z początkiem grudnia.

Ja postawiłam tym razem na sportowy cel i wyzwanie, ale wy możecie osiągnąć cel jakikolwiek sobie wymarzycie i zaplanujecie. Musicie tylko w to uwierzyć i poświęcić się temu w całości.

Jaki ostatnio postawiłaś sobie cel ? 
Obiecasz że spróbujesz ?
Będę trzymała kciuki ! 



Mommy On



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...