piątek, 31 października 2014

Jesteście silnymi kobietami ?

Zdaję sobie sprawę, że temat o którym pisze, nie dla wszystkich jest ciekawy, dla niektórych wręcz przestarzały.

Lubię czytać, czytam książki o ciężkiej tematyce, zwykle dotyczą okresu wojennego i powstania. Z zaciekawieniem zgłębiam zapiski, pamiętniki, wspomnienia ludzi powstania, a ostatnio dokładniej kobiet powstania. To wszystko po prostu wiele dla mnie znaczy.

Książka Anny Herbich pokazuje jak bardzo zasłużone były kobiety podczas wojny, często zapomniane, często pominięte. " Dziewczyny z powstania " to opowieści kobiet które przeżyły brutalne, mordercze powstanie.



"... Moje dzieci i wnuki regularnie mnie odwiedzają. Siadają przy stole i skarżą mi się na swoje kłopoty. A to coś nie wyszło w pracy... a to nie wypalił jakiś wyjazd. Patrzę wtedy na nich zdumiona. I mówię:
- Czy twoje miasto jest bombardowane? Czy twojemu mężowi grozi śmierć od nieprzyjacielskiej kuli? Czy twoje dzieci głodują? Jeżeli nie, to to nie masz powodu do narzekania. Wszystko inne jest bowiem błahostką. "
                                                                                                                        Irena Herbich z domu Wilga

Dla mnie te pamiętniki to nauka, to swojego rodzaju terapia. To wszystko działo się naprawdę, łapanki, mordy, gwałty, masowe egzekucje, obozy, przesłuchania. Ja mam tego ogromną świadomość. Po co tracić czas i energię na narzekanie, na błahe sprawy które nic nie wnoszą. Żyję, niczego mi nie brakuje, mam dach nad głową, rodzinę, śpię w ciepłym łóżku, mam co jeść. Oni nie mieli, oni walczyli dla nas.

Często zastanawiam się co bym zrobiła, czy była bym taka odważna? Nie wiem.
Ściska mnie w gardle kiedy czytam historię kobiety, która urodziła godzinę, przed rozpoczęciem powstania.
Urodziła i z zawiniątkiem na rękach siedziała wśród konających z głodu ludzi w ciemnej mokrej piwnicy, jej dziecko tez głodowało. Nie było jedzenia i wody, nie miała pokarmu.

Innym razem czytam czytam relację wówczas dziewczyny która opowiada jak Niemcy nocami siłą zabierali  kobiety i brutalnie gwałcili, były przypadki że krzywdzili trzy letnie dziewczynki. Nie miało to dla nich znaczenia ani różnicy. Zachowywali się bestialsko. W tamtym okresie nie można była nazwać ich ludźmi.

Jeśli zaprzysiężone szły do powstania zwykle były sanitariuszkami.
"... Pamiętam jak zostałam zawołana do rannych w bramie na Nowomiejskiej. Zobaczyłam tam klęczącą kobietę z obłędem w oczach. Na jej kolanach leżała córeczka bez obu rąk i bez obu nóg, a co najgorsze była przytomna. Wołała:
-Mamusiu jak to strasznie boli!
A potem:
- Mamusiu ja umieram.
Tak strasznie płakała, a matka błagała, żeby dać jej morfinę ... "

Nam matkom teraz się to w głowie nie mieści. Ciężko o tym rozmawiać, a co mówiąc o Nich które to widziały, przeżywały.

Czy my dały byśmy radę? Czy były byśmy takie silne?
Te książki zmuszają mnie do pracy nas sobą. Uczą doceniać życie. Ja ich po prostu podziwiam.
Oni są dla mnie autorytetem, do nich mam ogrom szacunku.
Czy wolno mi 'miałczeć' i narzekać? Nie wolno. Musze pracować nad sobą, żeby być lepszym człowiekiem.
Muszę / musimy pamiętać.

Myślicie, że jesteście silnymi kobietami ?
Mommy On



poniedziałek, 13 października 2014

365 dni szczęścia.

Jeśli dobrze mnie znacie to  wiecie że jestem osobą bardzo energiczną i długo an miejscu nie potrafię usiedzieć.

Już od dłuższego czasu szukałam swojej drogi. Czegoś co da mi osobiste szczęście, co sprawi że będę nie tylko mamą, ale także kobieta spełnioną.  W ogóle uważam się za osobę w której drzemie ogromna potrzeba samorealizacji.

Bo wielką sztuką jest być dobrą matką, godną partnerką i kobietą spełnioną w jednym. I ja tę sztukę opanuję !

Wiele z Was dobrze wie czym się zajmuję, wie że szycie to moja wielka pasja, pasja która odkryłam w sobie dzięki mamie, babci, a teraz i również dzięki dziadkowi.  Zaczynam myśleć nawet że to geny !
Ale jeśli tak jest przepełnia mnie ogromna duma. Odziedziczyłam coś tak cennego dla mnie.

Tulimy długo siedziało w mojej głowie, myślałam, analizowałam, czy warto, czy się uda, czy będzie tak jak wymarzyłam. W końcu postanowiliśmy z Kamilem wszystko na jedną kartę, bo w życiu kierujemy się zasadą, że w życiu trzeba być odważnym.

Postanowiliśmy, bo we wszelkich decyzjach i pomysłach od początku wspierał mnie On.
Nie pisał czarnego scenariusza, nie kwestionował, analizował razem ze mną. Na kartce rozpisywaliśmy wszelkie za i przeciw.

Tulimy to nasze wspólne, drugie dziecko.

Minęło 365 dni.
Bilans jest na plus.

Nawet nie myślę  zmieniać pracy. Uwielbiam to miejsce, uwielbiam swoich klientów. Uwielbiam to że moja praca daje mi możliwość bycia kreatywną, pomysłową, pozwala mi się realizować, dając przy tym wiele frajdy, mimo że w ciągu roku miałam może ekhm w sumie tydzień wolnego. ale to jest mało ważne.


Lubię samo miejsce, uwiłam tam sobie bardzo przytulne gniazdko, dzięki temu lepiej mi się pracuje. A z resztą Nam się pracuje, bo często działamy na cztery ręce.
Jest jasno, biało, ciepło. Pracownię zorganizowałam jak najfunkcjonalniej potrafiłam.
Swoją maszynę kocham, jest moją kolejna przyjaciółką !



W kompleksie moich włości miejsce ma nawet Julkowy kącik, bo często popołudniu towarzyszy mi w ostatniej godzinie pracy, ale o tym w kolejnym poście.

Jestem szczęśliwa i nie zamienię swojej pracy na żadną inną.
Tulimy to mój drugi dom.
Stawiam sobie cele i osiągam je, tyle już mam przecież za sobą!

Czuję się power mamą !





Czuję się power mamą !




poniedziałek, 6 października 2014

Niesprawiedliwość.

Czy wy też uważacie że życie jest niesprawiedliwe?

Media nie milkną, portale społecznościowe krzyczą na każdym kroku, wszędzie czarno białe zdjęcia pięknej kobiety.

Śmierć Anny odbija się w blogowo-parentingowym świecie dużym echem. Powiem Wam dlaczego.
W jednym z wywiadów Ania powiedziała że jest w pierwszej kolejności MATKĄ, później partnerką, a na końcu aktorką. I to jest jej wielka życiowa prawda. Nas, matki paraliżuje myśl, że tak młoda kobieta przegrała z chorobą, ze straszliwą chorobą, że zostawiła męża i troje dzieci, dzieci które będą jej bardzo potrzebowały.

Dlaczego jest nam tak bliska? A dlatego że była osobą publiczną,ale nie zepsutą przez media,  z niesamowicie nieprzekłamanym ciepłym wizerunkiem. Do tego wszystkiego utalentowana.
Kobieta, która odsunęła karierę na rzecz bycia mamą i żoną, na rzecz prowadzenia domu.
Obiecała sobie, że odchowa maluchy i wróci do pracy. Nie wróci. 

I pewnie, że ciężko w to uwierzyć, że choroba wygrała. Przykra jest również niemoc, bo przecież nie mamy na to wszystko wpływu. Nie mogliśmy nic zrobić.

Myślę tez, że wczoraj wiele osób zatrzymało się na chwilę i zastanowiło nad swoim losem, nad zyciem.
 Dla Anny skończyło się ono zdecydowanie za wcześnie.

Nikt z Nas nie wie co przyniesie życie. Szanujmy je więc i szanujmy siebie.
Żyjmy na maksa niczego nie żałując.

P.S Ciągle mam ściśnięte gardło.


Mommy On
Jusia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...