poniedziałek, 22 grudnia 2014

Historia pewnej wysypki.

Dzieci często miewają wysypki różnego pochodzenia. Prawda?
A to wszystkim znana ospa, a to różyczka, świnka, wszyscy znają.
Są też wysypki i krostki mniej znane, jak 'bostonka'.  Są też zupełnie inne wirusy i ich mutacje. Niestety zima nam ich w tym roku nie wymroziła.

Dzięki temu że kilka dni temu Julka nam  zachorowała przekonałam się, że mamy świetnego lekarza pediatrę, który nie uogólnia, nie generalizuje i bacznie obserwuje moje dziecko.

Do gabinetu trafiliśmy w sobotę. Tak wiem, że najczęściej maluchy chorują w święta i weekendy.
Julka mocno zsypana drobnymi krostkami na kończynach, wokół ust i w buzi.
Przez dobę była gorączka, potem przez dobę świąd. Ogólne samopoczucie dziecka świetne, na nic nie narzekała i nie uskarżała się.
Badanie było bardzo drobiazgowe, tak jak wywiad lekarski, ale przebiegało długo i głównie w milczeniu lekarza. Dlatego zaczęliśmy się denerwować.
Dr stanowczo stwierdziła że absolutnie nie jest to choroba bostońska, tylko w najlepszym wypadku to wirus, a w gorszym wysypkę na ciele powoduje małopłytkowość.
Zostaliśmy wypytanie czy Julka nie krwawi z nosa, ust, uszu, ponieważ jeśli jest to skaza krwotoczna dziecko może dostać krwotoku wewnętrznego.

Wyjście jedno, skierowanie na badanie krwi, aby sprawdzić czy morfologia wskazuje na małopłytkowość.
Prędko pojechaliśmy, z drżącym żołądkiem i skierowaniem do szpitala gdyby wyniki wyszły złe, stres sięgał zenitu, cieszyłam się, że pomimo weekendu możemy zrobić badania na cito w szpitalu. Nie wytrzymalibyśmy do poniedziałku w niepewności.

Pielęgniarka kuła Julkę, mała uroniła kilka łez. No i czekamy. Nim minęło 15 minut w drzwiach stała Pani z wynikami i z delikatnym uśmiechem na twarzy. Wyniki były wzorowe, małopłytkowość wykluczona.

Julka przyjmuje leki i na szczęście wysypka blednie z dnia na dzień, wszystko skończyło się dobrze.
A jednak, szanuję wielką troskę naszej pediatry. Nie generalizowała, nie przypisała Bostonki pod wykwity w buzi, na buzi i kończynach. Zbadała lepiej, nie ograniczyła się również do wypisania recepty na leki.

Można się zastanawiać, gdybać co mogło by się wydarzyć gdyby inny lekarz potraktował sprawę po macoszemu, nie wysłał na morfologię, nie pokusił się o rozwianie wszelkich wątpliwości, a sprawa miała by się ku skazie.

Można, ale nie chcę, cieszę się, że świąt z Julką nie musimy spędzać na szpitalnym oddziale i cieszę się że mamy lekarza, który troszczy się o nasze dziecko. Tak po prostu.





Gdybym nie pisała już przed Wigilią to wiecie co? Życzę Wam po prostu zdrowia, tak z serca Wam i waszym pociechom, waszym rodzinom. Zdrowie jest ponad wszystko !

Mommy On
Jusia

4 komentarze:

  1. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.Dla Was również zdrowych i wesołych Świąt !

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojnych i Zdrowych Świąt dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  3. znam ten ból- w tamtym roku nie wiadomo z skąd Piotruś dostał pokrzywki- 6 tygodni walczyliśmy, aby Piotruś doszedł do siebie ...buziaki dla Was:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, ze wszystko skończyło się pomyślnie, takie uroki świętowania z małymi dziećmi ;)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...